Przymrużam zmęczone oczy

czerwone od ciągłego patrzenia

na jaskrawe światło latarni Mijanki

Łopoczące piórami

na gzymsach renesansowych kamienic gołębie

odwracają moją uwagę

od unoszącego się w powietrzu swądu

dymiących dwutaktów i klekoczących ropniaków

Coś mi mówi, że jestem tu sobą

Patrząc na rozpędzone do czerwoności

żelazne konstrukcje widzę, że tu tętni życie

Spod ziemi jednak słyszę ciągłe kopanie

stukanie, dudnienie wagoników

umykających z prędkością ciemności

w stronę czcigodnego Wysockiego

zatopionego w mrokach starych szybów i chodników

tym głośniejsze, im bardziej idę na południe

Dokąd tak biegniesz Wałbrzychu

Dokąd uciekasz?

Wyjdź na powierzchnię

nie masz się czego wstydzić

Zostaw rumieńce na polikach tym

co cię rozkradli

a spójrz, dziś już nie musisz uciekać pod ziemię

Kopali Cię całe wieki

zostawili w brudnym chodniku

przy ściance, na przodku

pobitego, skopanego, brudnego…

Dziś nie musisz się wstydzić

Dziś z dumą podnieś głowę

obetrzyj pot z czoła

załóż galowy mundur

do rapci włóż szpadę

przystrojoną w biało czerwone chwosty

Tu jest życie, śpiew ptaków

woń kwietnych łąk, czerwień maków

Nie daj się długo prosić

Wstydu twego już dosyć.